Skip to main content
Twarowski & Partners | Sales Institute
 

Ta witryna stosuje pliki cookies oraz podobne technologie w celach dostosowania naszych usług do potrzeb internautów oraz optymalizacji działań marketingowych. Istnieje możliwość zmiany ustawienia plików cookies w Twojej przeglądarce internetowej.


Więcej możesz dowiedzieć się tutaj

Jak często słuchasz sygnałów alarmowych wysyłanych przez intuicję?


W trakcie prowadzonej przeze mnie rekrutacji zaaplikowała kandydatka, która już w pierwszej rozmowie powiedziała, jak bardzo się cieszy, że zadzwonił do niej „Sandler”, bo jest wielką fanką Darka Milczarka! Oczywiście było mi bardzo miło, choć musiałam zwrócić uwagę, że Sandler działa w modelu franczyzowym i akurat Darek Milczarek – choć niezwykle inspirujący – współtworzy inną franczyzę.

To był pierwszy sygnał alarmowy, który skutecznie zagłuszyłam uwagą członka zespołu, że dużym atutem kandydatki jest sam fakt znajomości świata Sandlera.
Umówiłyśmy się na spotkanie online. Niestety tuż przed nim otrzymałam wiadomość: „Hej Monika! Jesteśmy umówione na telefon o 13:30. Przedłużyło mi się przekazanie obowiązków i dzisiaj nie dam rady. Czy możemy przełożyć telefon na jutro?”

Drugi sygnał alarmowy. I choć wszystko (ton i forma kontaktu - SMS, pomylenie mojego imienia, pewna beztroska wypowiedzi), aż krzyczało: NIE IDŹ DALEJ W TYM PROCESIE, to usłyszałam od członka zespołu, że to typowy błąd rekrutacyjny. Wyciąganie wniosków na podstawie jednego zdarzenia. Spóźnić przecież może się każdy, zdarza się. A co dopiero usprawiedliwiony fakt przekazywania obowiązków. Ten komunikat wyłączył alarm i zaufanie do siebie.


A zatem skontaktowałam się w ulubionej formie kandydatki – przez SMS. Zaproponowałam nowe daty – poniedziałek lub wtorek o 17:00 i w odpowiedzi otrzymałam informację: „Dostosuję się, co do godziny”. Skoro tak i ponieważ bardziej pasowała mi godzina 16:00, wysłałam zaproszenie z kalendarza z godziną i linkiem do spotkania i punkt 16:00 wyznaczonego dnia pojawiłam się na spotkaniu. Tylko ja. Druga strona pojawiła się godzinę później.


Trzeciego sygnału alarmowego nie można już było wyłączyć: SŁUCHAJ INTUICJI! SŁUCHAJ INTUICJI! SŁUCHAJ INTUICJI!

W świecie faktów, dowodów i badań często zatracamy sygnały płynące z ciała. Górę biorą informacje płynące z rozumu. Ale! Naukowcy od dawna dowodzą, że tych dwóch stref nie powinno się rozdzielać. Że rozsądne decyzje to nie tylko te, które nie opierają się na wiedzy i wynikach badań, ale także te, które opierają się na zaufaniu do siebie i na interpretacji sygnałów płynących z ciała.

Fascynujący nerw błędny

Czy wiesz, że nerw błędny, może być naukowym uzasadnieniem intuicji? Ten najdłuższy w ludzkim ciele nerw czaszkowy przypomina sieć autostrad, po których z niebywałą prędkością 400km/h biegną impulsy z mózgu do ciała i z ciała do mózgu. Co ciekawe, tylko 10% - 20% to te z mózgu do ciała i aż 80% - 90% to sygnały z ciała do mózgu. Można zatem porównać nerw błędny do szpiega, który zbiera sygnały z trzewi i donosi o nich centrum dowodzenia, jakim jest mózg. Tak, tak. Rozum podejmuje decyzje na podstawie sygnałów z ciała (!), a sam nerw błędny odpowiedzialny jest za to, co nazywamy cielesnym postrzeganiem lub myśleniem w ciele.


Nerw błędny zbiera zatem informacje z ciała i dba o to, żeby docierały one do mózgu, jednocześnie daje znać układowi limbicznemu, żeby w sposób szczególny zapamiętał to, co się właśnie dzieje. To właśnie w ten sposób rodzi się intuicja, czyli moment, w którym ciało „przeczuwa”, co się stanie i daje Ci o tym znać. A jednak w codziennym podejmowaniu decyzji zwykliśmy nie dostrzegać sygnałów alarmowych płynących z ciała i polegać tylko na tym, co podpowiada racjonalny mózg (opierać się na wiedzy i faktach, nie na intuicji). Paradoks jest taki, że jeśli zagłębić się w „cielesność” intuicji, okazuje się, że i ona jest faktem.

A jak słuchanie intuicji ma się do sprzedaży?

Przypominam sobie coaching z klientką, której celem było dopięcie kontraktu u klienta, który już w przeszłości był jej partnerem biznesowym. Zrezygnował ze współpracy z powodu braku pełnego asortymentu, ale moja klientka nie poddawała się. Co pewien czas umawiała się z nim na spotkania, przygotowywała oferty, rozmawiała o możliwościach. Początkowo skupiłyśmy się na rozwiązaniach. Przyglądałyśmy się procesowi, poszczególnym krokom i sprawdzałyśmy opcje. W pewnym momencie zapytałam:


- Co podpowiada Ci intuicja?

- Że nic z tego nie będzie.

- To w jakim celu szukamy opcji?

- Wiesz, rozum podpowiada mi, że gdzieś popełniam błąd. Skoro to był mój klient i tak po ludzku mamy fajną relację, to jest duże prawdopodobieństwo, że możemy wrócić do współpracy.

- Na jakiej podstawie określasz to prawdopodobieństwo?

- Wiesz, jest sporo powodów, które wpływają na jego zwiększenie.

- Podaj przykład.

- Dobra historia współpracy, dobra relacja z klientem.

- To jeszcze raz zapytam: „Co Ci mówi intuicja?”

- Że nic z tego nie będzie.

- I co ta intuicja podpowiada Ci, gdy pomyślisz o tym, co podpowiada Ci rozum? Inaczej ujmując, co podpowiada Ci intuicja, na argumenty rozumu?

I w końcu rozum zrozumiał, co podpowiadała intuicja.

Dobra historia współpracy i dobra relacja nie prowadziły do sprzedaży. Robiły coś zupełnie odwrotnego! Nie pozwoliły zwolnić czasu i oderwać się mentalnie od klienta, który i tak nie wróci! Brak asortymentu, to brak asortymentu. A tego akurat rozszerzyć nie można.

A ty?

Jaki jest Twój stosunek do intuicji?


W jakich sytuacjach jej słuchasz?


Kiedy najczęściej ją zagłuszasz?


Co lub kto podkopuje Twoje zaufanie do informacji, które „płyną z ciała”?

 

 

Udostępnij ten artykuł::