Skip to main content
Twarowski & Partners | Sales Institute
 

Ta witryna stosuje pliki cookies oraz podobne technologie w celach dostosowania naszych usług do potrzeb internautów oraz optymalizacji działań marketingowych. Istnieje możliwość zmiany ustawienia plików cookies w Twojej przeglądarce internetowej.


Więcej możesz dowiedzieć się tutaj

Ręka w górę, kto lubi prospekting!

Kto lubi wykonywać zimne telefony? Kto lubi wysyłać setki maili w eter? Kto lubi zaczepiać ludzi na konferencjach? Pytać o polecenia? Tydzień w tydzień szukać tematu do opisania w kolejnym poście?
A jednak znam takich, którzy to lubią i tymi historiami chciałabym się podzielić, aby zainspirować Cię do znalezienia własnego patentu na prospekting. Bo choć prospekting kojarzy się z mozolną, powtarzalną pracą, sowicie okraszoną odmową lub, co być może nawet gorsze, brakiem jakiejkolwiek reakcji ze strony prospektów, to okazuje się, że i ten etap procesu sprzedaży może być przyjemny. Wszystko zależy tylko i aż od Twojej wyobraźni i znaczenia, jakie mu przypiszesz.

Prospekting à la grzybobranie


Znam pewnego sprzedawcę, którego prospekting wręcz ekscytuje. Uwielbia też chodzić na grzyby. Jeśli byłeś kiedyś na grzybobraniu, zapewne wiesz, że zanim pochwalisz się przed znajomymi na Facebooku koszem pełnym połyskujących, wilgotnych kapeluszy musisz przemierzyć niezły szmat lasu ze wzrokiem wbitym w mech. Owszem, grzybobranie to czysta przyjemność, zwłaszcza wtedy, gdy grzyb rośnie przy grzybie. Jednocześnie to nie tylko odcinanie nóżek okazałych prawdziwków. To także wymagający spacer, często w wilgotnych butach, z karkiem bolącym od pochylonej głowy, skupionym wzrokiem, który co rusz oszukuje Cię, że mokry liść to kapelusz i niejednokrotnie oblepiającą pajęczyną na twarzy. Co więcej grzybobranie to spacer, który wcale nie daje gwarancji znalezienia grzyba. Bywają takie dni, gdy wracasz z lasu z pustym koszem.

Tak więc dla sprzedawcy, o którym piszę, prospekting jest jak grzybobranie. Planuje go, (aby nie wybrać się do lasu tuż po konkurencji i w miejsca, w których grzyby już są przebrane), należycie się przygotowuje, (co by nie chodzić w wilgotnych butach) i działa. A gdy znajdzie właściwego prospekta jest podekscytowany tak, jakby właśnie znalazł grzyba w lesie. Uważnie się wówczas rozgląda, bo wokół zazwyczaj rosną inne grzyby (polecenia). To porównanie pozwala mu radzić sobie z frustracją, (przecież grzyby nie rosną w każdym zakamarku lasu), ekscytować się procesem i czerpać prawdziwą radość z osiągnięcia celu.

Prospekting jako droga do realizacji dziecięcych marzeń

Inny znany mi handlowiec zapragnął zająć się sprzedażą już w dzieciństwie. Jego wyobraźnię do czerwoności rozpaliła wizja, która pojawiła się w jego głowie w chwili, gdy zobaczył rysunek w „Tytusie, Romku i Atomku”.
Brak alternatywnego tekstu dla tego zdjęcia
Ta wizja do dziś dodaje mu skrzydeł w trakcie działań prospektingowych. Żeby sprzedać zegarki, trzeba najpierw odkryć ich kopalnię! Ekscytujące, prawda? A potem już tylko pozostaje pławić się w bogactwie.


A Tobie z czym kojarzy się prospekting?
Czy ta wizja dodaje Ci skrzydeł, czy raczej Ci je podcina?

 

Udostępnij ten artykuł::